sobota, 22 lutego 2014

Luty



         Nigdy nie lubiłam Walentynek. Tej kiczowatej czerwieni rzucającej się na mnie z witryn sklepowych, tych tandetnych serduszek na każdym kroku, kolacyjek, pluszaków. Nigdy nie lubiłam piosenek o miłości prześladujących mnie na każdym kroku. Czekoladek, które miały wyrażać więcej niż słowa, perfum wyrażających miłość, wina, które miało podkreślać wyjątkowość tego dnia. Nienawidziłam ludzi, którzy próbowali ten jeden dzień w roku kochać się bardziej niż przez 364 z  pozostałych. Nienawidziłam ich do dnia, w którym na moim służbowym biurku nie wylądowała mała koperta z ozdobionym czerwonym serduszkiem sercem.


Nigdy nie spodziewałam się, że to Ty możesz być jej autorem. Nie dlatego, że nie wierzyłam w romantyczność Twojej natury. Wręcz przeciwnie. Zawsze widziałam w Tobie cholernego romantyka. Jednak nie pasowała mi do Ciebie właśnie ta walentynkowa otoczka. Ty byłeś bardziej szarmancki. Zresztą dziwnie jest podejrzewać, że twórcą kartki z misiami jest najbardziej męski facet stąpający po Ziemi. A jednak.


Już tego samego wieczoru dałam uwieść się Twojemu urokowi. I tak po raz pierwszy w życiu 14 lutego siedziałam w jednej z rzeszowskich restauracji, otulona blaskiem miliona świec i przytłoczona malutkimi serduszkami spadającymi na nas serpentynami z sufitu. Nie wiem, co urzekło mnie w Tobie najbardziej. Ale zawsze miałam słabość do dużych, męskich dłoni, a Twoje były najpiękniejsze. Przez cały wieczór aż drżałam na samą myśl, że mogłyby sunąć po moim nagim ciele, zahaczać o fakturę bielizny. Tak, mogłam oddać Ci się już wtedy, na naszej pierwszej randce. Wiem, to byłoby żałosne. I chyba tylko ta myśl pozwoliła mi wtedy zachować trzeźwość umysłu.


         Mimo wszystko nie dałam sobie długo czekać na dotyk Twojej dłoni. Zaledwie tydzień od naszej pierwszej kolacji pozwoliłam przez całą noc obcować mojemu ciału z ich twardą fakturą. Stałeś się szybko moim… Sama nie wiem, przecież nigdy nie staraliśmy się nazywać tego, co nas łączy. Stałeś się powiernikiem i twórcą pięknych wspomnień setek nocy. Stałeś się iluminatorem, który wzbudzał we mnie najcudowniejsze światło. Stałeś się moim kochankiem, a jednocześnie największą miłością mojego życia. Stałeś się całym światem, choć początkowo miałeś być jedynie alternatywą na samotność.


         Później wyjechałeś. Musiałeś odejść z klubu, a Twoja przyszłość na stałe związana była z mroźną Rosją. Z krajem, w którym ja kompletnie nie potrafiłabym się odnaleźć, więc zostałam w Polsce. Smutnym było, że nasza znajomość z namiętnej codzienności przerodziła się w jedynie zdawkowe, urywane i przyspieszone bicia serc. Smutne, że nasze oddechy łączyły się zaledwie kilka razy w miesiącu.



         Wiem, że mnie kochasz. I z tą perspektywą jest mi jeszcze ciężej żyć. Wiem, że mogłabym każdej nocy zasypiać w Twoich ramionach, przed tym czuć dotyk Twoich dłoni na moich jędrnych piersiach. Mogłabym co poranek pocierać swoim nosem o Twój zarośnięty policzek i być witana przez jeden z najpiękniejszych uśmiechów. Mogłabym być tak jak kiedyś Twoją codziennością, a nie jedynie weekendową narzeczoną. Mogłabym nie tęsknić. Nie wdychać nikłych śladów Twoich perfum na poduszce obok. Mogłabym patrzeć w Twoje niebieskie oczy i żyć tak wiecznie. Mogłabym…


         Jednak siedzę w mieszaniu sama i z tęsknotą spoglądam na kalendarz, w którym skreślam kolejne dni dzielące nas od kolejnego spotkania. W ciszy nocy, przerywanej jedynie przez sporadyczne odgłosy przejeżdżających za oknem aut, wszystko wydaje się być bardziej intensywne. Tym bardziej widoczna staje się gęsia skórka, która przemierza milimetry mojej skóry na samo wspomnienie Twoich dłoni. Usta chciałyby dotknąć Twoich, poczuć ich stanowczość i intensywność. Każdy dzień sprawia, że pewne wspomnienia stają się bardziej ostre, a niektóre niemalże wyblekają. tak bardzo chciałabym byś był tu ze mną, Nikola...



***


Dziękuję, że jesteście :*
W końcu zaczęłam pisać, więc będę pojawiać się regularniej :*

5 komentarzy:

  1. Szanuje wszystkie partnerki siatkarzy, bo muszą przeżywać sporo rozłąk i rozczarowań. Nikola powinien wrócić po skończonym sezonie, bo to nie jest normalnie poświęcać ludzi których się kocha dla kariery. Kobieta samotna, traci siebie...,,Gdyby był, a nie bywał może byłaby czyjaś...'' Całuję i zapraszam na coś nowego do siebie ;* http://nadziejabywazludnymkompanem.blogspot.com/2014/02/ap-okazje-ktore-daje-ci-zycie-bo-moga.html ~Nadzieja

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna historia, choć w moim mniemaniu bardzo smutna. Co znaczy rozłąka? Na ile może ktoś być pewny miłości skoro widzimy się tak rzadko? Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie takiej sytuacji i nie wierzę w miłość na odległość:(. Lepiej byłoby spakować manatki i ruszyć za ukochanym nawet do zimnej Rosji. Z drugiej strony jednak zostawić wszystko co się ma i miało i pójście w nieznane nie jest łatwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna historia i jednocześnie bardzo smutna. Jakoś nie wierze w miłość na odległość, bo już to przerabiałam i po jakimś czasie próby wszystko się rozpadło, ale może tutaj będzie inaczej. Skoro Niko przyjeżdża do Rzeszowa specjalnie dla niej z mroźnej Rosji to coś przecież znaczy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzuzeppe jak zwykle spóźniona, ale teraz chyba już zawsze tak będzie ;/
    No ale ja lutowej tęsknoty ominąć nie mogłam, dlatego zawitałam dziś i czytam w dzień ostatni tegoż miesiąca :D
    I kolejny raz mi się smutno dzisiejszego dnia zrobiła. Czytam tu o dwójce ludzi, którzy niewątpliwie się kochają, a lęk przed nowymi doświadczeniami pozbawia ich pełni szczęścia ;/ I ja z tego miejsca popieram poprzedniczki, że Ona powinna mimo wszystko spróbować nowego i pojechać do Nikoli. A dlaczego zapytasz pewnie? Bo miłość jest najważniejsza ;-)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna historia.
    ja też nie lubię tego kiczu 14 lutego i w pełni popieram bohaterkę.
    jednak szkoda, że nigdzie w Polsce nie było miejsca dla Nikoli. rozłąka boli najbardziej :(

    OdpowiedzUsuń