Pamiętam dzień, w którym rodziła się nasza córeczka. Byłam sama w mieszkaniu, gdy poczułam pierwsze skurcze. Miałam nadzieję, że one szybko miną, ale stawały się częstsze i coraz bardziej intensywne. Odruchowo złapałam za telefon i wykręciłam nr do Ciebie. Kilka sygnałów i Twój głos oznajmujący, że nie możesz teraz odebrać, ale na pewno oddzwonisz, gdy znajdziesz chwilę. Miałam ochotę roztrzaskać aparat o najbliższą ścianę. I zapewne bym to zrobiła, gdyby nie fakt, że musiałam wezwać pomoc. Gdy na świat przychodził nasz aniołek, na twojej szyi wieszali właśnie złoty medal Ligi Światowej. Gdy wiłam się z bólu w szpitalnej pościeli, moją rękę zamiast Ciebie ściskała moja siostra.
Oczywiście dzwoniłeś, ale ja byłam zbyt zmęczona, by chociaż podnieść leżący na stoliku obok telefon. Niczym wariat pędziłeś z bukietem róż z Warszawy, by jak najszybciej nas zobaczyć. Wszystkie pielęgniarki śmiały się, że nasza mała daleko zajdzie skoro jej ojciec już od dnia narodzin za maskotkę do spania daje jej złoty medal. My wróciłyśmy do domu, a Ty wyruszyłeś do Spały przygotowywać się do dalszej części sezonu. Zostałam z maleńką sama. Z jej nocnym płaczem, zasypkami, kupkami, brakiem mojego pokarmu, butelkami do przygotowania i cholernie ciężkim wózkiem, który codziennie musiałam tachać na trzecie pięto naszego bloku.
Nie, nie chcę się tu uskarżać. Nie narzekam, że Cię nie było. Wykonywałeś wtedy swoją pracę. Czyniłeś największy honor swojej Ojczyźnie. Mimo to bardzo mi Cię brakowało. Tak bardzo chciałam, żebyś przy nas był. Ominęło Cię zresztą tak dużo w życiu naszej córeczki. Nie widziałeś jej pierwszego kroczku, jej pierwszego ząbka. Nie słyszałeś jej pierwszego ‘tata’. I wiem, że Ciebie bolało to znacznie bardziej niż mnie. Ty przeżywałeś tę rozłąkę znacznie bardziej. Wiem, że oczy szkliły Ci się każdego wieczoru, gdy rozmawialiśmy przez telefon, a ja opowiadałam Ci co znów wymyśliła nasza rozrabiaka. Miesiące rozłąki spędzone na kadrze próbowałeś nadrobić w sezonie ligowym. Rozpieszczałeś małą do granic możliwości. Nazywałeś ją swoją małą księżniczką. I ona właśnie dla Ciebie nią była.
Dziś kolejny ważny dzień w życiu naszej małej córeczki. Jej Pierwsza Komunia. I Ciebie znów z nami nie ma. Obydwie zdajemy sobie sprawę, że wolałbyś być tu, w domu, niż wylewać z siebie siódme poty na siłowni. Ubieram naszą małą w białą sukienkę, czeszę jej włoski i wpinam wianek, a z moich oczu mimowolnie płyną mi łzy. Oli wmawiam, że to ze wzruszenia, a tak naprawdę jest mi cholernie przykro, że nie możesz w tym święcie uczestniczyć. Błogosławię ją pod kościołem wraz z jej ojcem chrzestnym i widzę, że i jemu zaszkliły się oczy. Ty jesteś kilkaset kilometrów stąd i pewnie ze wściekłością odbijasz piłkę zły na trenera, że nie pozwolił opuścić Ci COS-u na tych kilka godzin.
Na przyjęciu stoję przy tarasie i wdycham zapach konwalii, którymi przystrojony jest ogród. Staram się nie myśleć o tym wszystkim, ale tęsknota staje się silniejsza. Odgradza mnie ścianą od wszystkich gości. Wolę, żeby zajęli się teraz Olą, bo ja jestem w totalnej rozsypce. Staram się powstrzymywać łzy, które niemiłosiernie cisną mi się do oczu. Staram się by nie odczuła zbytnio Twojej nieobecności, choć wiem, że to niemożliwe. Ja jakoś pogodziłam się do Twoich ciągłych nieobecności. Nauczyłam się z nimi żyć, ale wiem, że Oleńka jeszcze nie wszystko rozumie. Wie, że wyjeżdżasz, wie, że musisz, że to Twoja praca. Wie, że siatkówka to Twoja trzecia miłość, zaraz po Oli i mnie. Jednak czasem wolałaby, żebyś był blisko nas, a ja czasem nie mam już siły jej tłumaczyć, że właśnie tak musi być.
Tęsknie za Tobą podwójnie. Tęsknię jako kobieta, nie mogąc poczuć Twoich warg i ciepła Twego ciała. Jednak przede wszystkim tęsknię za Tobą jako matka Twojego dziecka. Matka, która patrzy codziennie na swoje dziecko, które spogląda z nadzieją na ekran telefonu, z wiarą, że za moment zadzwonisz. Tęsknię jako matka, która musi znosić widok swojego dziecka, które ma nosek przyklejony do szyby okna wyczekując powrotu tatusia. Tęsknię podwójnie, bo tylko do Waszej dwójki należy moje serce, Krzysiu...
***
Witam Kochane, po mojej masakrycznie długiej nieobecności.
Niestety, mam ostatnio bardzo mało czasu, więc i u Was bywam rzadko.
Powyższe o Igle, chociaż zmieniłam trochę danych. Myślę, ze tak jest lepiej ;)
Buziaki Kochane :***
Jest cholernie smutno. Właśnie w takich momentach nigdy nie chciałabym być żoną sportowca, którego więcej nie ma, niż jest w domu.
OdpowiedzUsuńWspółczuję właśnie dlatego żonom sportowców, ale także całej ich rodzinie, bo oni cierpią przez kilkanaście lat okropnie.
O twoim stylu nie mama co pisać, bo nie mam nic do dodania ;)
Całuje :-*
Kurde to takie piękne
OdpowiedzUsuńprzepiękne *.* aż zaszkliły mi się oczy. CUDOWNE ! ;3 ściskam mocno ! ;*
OdpowiedzUsuńi pisz częściej proszę ;))
Życie współmałżonka sportowca jest trudne! Wydaje mi się, że czść nie wie na co sie pisze i potem jest raban. Pół biedy gdy jest to siatkarz, piłkarz, koszykasz wierny jednemu klubowi, gorzej jeśli co roklub dwa trzeba pakować dzieci i manatki i przeprowadzać się na drugi koniec świata. Nie zawsze gra jest warta świeczki ale tutaj widać wielką miłość. która przetrwa nie jedno!
OdpowiedzUsuńTo jest tak bardzo prawdziwe...
OdpowiedzUsuńŻycie rodzinne sportowca to pasmo wyrzeczeń, cierpień i tęsknoty. Ciężkie jest życie ze sportowcem, ale każdy przecież wie w co się pakuje. Najbardziej szkoda mi w takich małżeństwach dzieci, bo one cały czas czekają i tęsknią.
OdpowiedzUsuńSmutne i aż nie wiem co mam jeszcze napisać.
OdpowiedzUsuńMaialś ciekawy pomysł, tworząc to opowiadanie. Jest piękne, i takie realne, okrutna rzeczywistość świata..
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na pierwszy rozdział do mojego nowego bloga, dopiero zaczynam :)
http://what--divides--us.blogspot.com/
Jesteś szalona, kochasz ryzyko, ale czy zaryzykujesz swoje małżeństwo dla przelotnego romansu? Teraz mówisz ,że nie byłabyś w stanie...Zadam cię jedno pytanie: Czy byłabyś w stanie zdradzić? Dzisiaj odpowiesz ,że nie...A ja ci mówię, że właśnie, że tak!!! Nigdy nie byłaś grzeczną dziewczynką i nigdy nie będziesz...Ale przecież:Grzeczne dziewczynki idą do nieba....Niegrzeczne mają raj na ziemi... -Oto fragment mojego prologu, mam nadzieję, że wejdziesz i zostaniesz ..:D
OdpowiedzUsuńhttp://ty-i-ja-forever.blogspot.com/
Pozdrawiam :D
45 yrs old Electrical Engineer Aarika Tolmie, hailing from Swift Current enjoys watching movies like My Gun is Quick and Gunsmithing. Took a trip to Historic City of Ayutthaya and drives a Ferrari 250 Testa Rossa. zobacz tutaj teraz
OdpowiedzUsuń