Wigilia. Zapach choinki, dźwięk
łamanego opłatka, sianko na stole nakrytym śnieżnobiałym obrusem. Puste miejsce
oczekujące na niespodziewanego gościa.
I mój wzrok. Przez te wszystkie lata
utkwiony w frontowe drzwi. Nadzieja, której żar usilnie próbował przekonać mnie samą, że kiedyś one się otworzą, w nich staniesz Ty, uśmiechnięty, otrzepujący
się z płatków śnieżnego puchu. Wszystko przez te trzy lata wygląda tak samo.
Tylko Mikołaj jest nieco większy. I tak jak ja czeka na Twój powrót. Mimo
upływu dni, doskonale pamiętam jak to się zaczęło…
Nie wiem, co wpadło mi do tego
pustego łba, ale zakup karpia w dniu Wigilii graniczył z cudem. Zamiast lepić
uszka, stałam w kilometrowej kolejce po rybę, której nawet nie lubię. No, ale
skoro tradycja tak każe, to za nic nie chciałam się jej sprzeniewierzać.
Kolejka jak na złość ślamazarzyła się. Mróz przeraźliwie szczypał mnie w nos, a
na domiar złego, gdy już doszłam do końca kolejki, okazało się, że jakiś
dryblas przede mną kupił ostatniego karpia. Pamiętam jak wtedy krzyczałam, że
przez takich jak Ty ludzie mają zmarnowane święta. Ty tylko śmiałeś się
tubalnie, proponując, że możesz zaprosić mnie na wspólne świętowanie. Pamiętam,
jak zła odbiegłam krzycząc, że wolałabym sprzątać gówna spod reniferów
Mikołaja. Jakoś się tym zbytnio nie przejąłeś, tylko popędziłeś za mną i
zaprosiłeś na gorącą czekoladę.
Karp nie był już taki istotny,
podśpiewując pod nosem biegałam pomiędzy barszczem z uszkami a kutią, cały czas
uśmiechając się do SMSów przesyłanych przez Ciebie. I to były nasze ostatnie
dni spędzone osobno. Później w Święta była ta nieszczęsna obiecana czekolada,
której zawartość umieściłeś na mojej sukience, Sylwester, który miał być
rekompensatą czekolady. I Twoje obietnice, że już nigdy nie będziesz musiał
mnie już za nic przepraszać.
Uwierzyłam. I na początku naprawdę tak
było. Wspólne wieczory, obiady pomiędzy treningami, kino, spacery, muzyka.
Miało być jak w bajce. I było. Po trzech miesiącach zamieszkaliśmy razem. Co
poranek witałeś mnie śniadaniem do łóżka. Byłeś czuły, dowcipny, uroczy. Twój
czuły dotyk, pieszczoty, pocałunki, były tym, o czym każda kobieta mogła by
marzyć. Seks był najcudowniejszym w moim życiu.
Po czterech miesiącach od naszego
pierwszego spotkania, właśnie wtedy, gdy planowaliśmy pierwsze wspólne wakacje,
okazało się, że spóźnia mi się okres. Robiłam test za testem, jednak każdy
wskazywał dwie kreski. Nie mogłam uwierzyć. Bałam się Twojej reakcji, jednak Ty
mnie zaskoczyłeś. Bardzo pozytywnie. Oszalałeś na punkcie maleństwa. Biegałeś
po sklepach, kupując śpioszki, buciki i pieluchy. Kiedy okazało się, że będzie
to synek, myślałam, że zwariujesz. Dbałeś o mnie, najchętniej położyłbyś mnie
wtedy w łóżku i zabronił się ruszać. Najgorzej było jak wyjechałeś na
zgrupowanie. Dzwoniłeś tysiąc razy dziennie, przypominałeś smsami o witaminach,
śniadaniach i kolacjach.
Kiedy mały przychodził na świat, nie
pojechałeś na klubowy mecz narażając się trenerowi. Pozwalałeś mi wbijać
paznokcie w swoje przedramie, przeklinać na siebie. Kiedy w końcu po dwudziestu
godzinach położyli mi naszego synka na piersi, cudownie było czuć Twoje ramie,
które nas przytuliło. Nasz synek przyszedł na świat 6 grudnia i był dla nas
najwspanialszym prezentem, wiec daliśmy mu na imię Mikołaj.
Po powrocie do domu nie było już tak
kolorowo. Stałam się przewrażliwioną mamuśką, która wszystko robi najlepiej. Ty
cały czas źle trzymałeś małego, nie tak go kołysałeś, nieprawidłowo kąpałeś.
Nie czułam się dla Ciebie atrakcyjna. Swoje ciało oplatałam w luźne dresy i
zbyt długie swetry. Kiedy karmiłam Mikiego piersią, prosiłam, żebyś nie
patrzył. By być bliżej dziecka spałam na rozkładanym fotelu w jego pokoju.
Zostawiłam Cię samego w naszym wielkim łóżku, a gdy tylko próbowałeś się do
mnie zbliżyć, odtrącałam Cię.
Nic dziwnego, że po kilku miesiącach
zacząłeś znikać na całe dnie. Na początku byłam tak pochłonięta macierzyństwem,
że nawet tego nie zauważyłam. Nawet wtedy, gdy po raz pierwszy nie wróciłeś na
noc, nie zrobiło to na mnie wrażenia. Dopiero po pewnym czasie zaczęłam
odczuwać Twój brak, tą dziwną pustkę i próbowałam na nowo wszystko posklejać.
Przez te kilkanaście tygodni bardzo
się od siebie oddaliliśmy. Irytowały Cię moje ubrania porozrzucane w sypialni,
mnie to, że nie umiesz po sobie pozmywać. Ja miałam ochotę na makaron, Ty zamawiałeś
pizzę. Nie potrafiliśmy się zrozumieć. Kłóciliśmy się, a gdy w końcu zapragnęłam
Twojej bliskości, gdy już się przemogłam i zaakceptowałam swoje nieidealne
ciało, Ty odwróciłeś się do mnie plecami. Kolejnej nocy to ja byłam sama w
naszym wielkim łóżku, bo Ty nie wróciłeś.
Płakałam. Płakałam z bezsilności.
Zrozumiałam wiele rzeczy. Przede wszystkim to, ze bardzo Cię przez ten czas
krzywdziłam odtrącając od siebie. Poczułam się dokładnie jak Ty przez te
wszystkie miesiące. Serce mi pękało, bo wiedziałam, że tej nocy nie spędziłeś
sam. Wróciłeś porankiem, żeby wziąć prysznic, a gdy pytałam o minioną noc nawet
nie próbowałeś zaprzeczać, że byłeś z kimś. Poszedłeś na trening, a ja nie
potrafiłam opanować łez. Wiedziałam, że straciłam Cię na zawsze i to na własne
życzenie. Wiedziałam, że dalsze życie razem nie ma sensu, więc zaczekałam na
Ciebie już ze spakowanymi walizkami. Na początku nie chciałeś słyszeć, że
zabieram ze sobą Mikołajka, jednak później przyznałeś mi rację, że ze mną
będzie mu lepiej. Obiecałam Ci przy tym, że będziesz mógł go widywać kiedy
tylko będziesz chciał.
Z niechęcią powróciłam do mieszkania rodziców.
Nie było mi łatwo. W moim życiu pojawiła się pustka spowodowana brakiem Twojej
osoby, której nawet dotąd nie zauważałam. Przeżywałam bezsenne noce. Na
początku z tęsknoty, później dodatkowo nasz synek zaczął ząbkować. Tak bardzo
go kochałeś, a jednocześnie tak rzadko odwiedzałeś. Nie było Cię, gdy wyrósł mu
pierwszy ząb, nie widziałeś, gdy stawiał pierwsze kroki. To do mnie skierowane
było jego pierwsze słowo. Powiedział ‘tata’. Kochał Cię. Kochał Cię tak mocno
jak ja.
Stałam się samotna. I bardzo
zgorzkniała. Na portalach społecznościowych dodawałeś wpisy i zdjęcia mówiące o
tym jak dobrze się bawisz. Najczęściej otoczony wianuszkiem kobiet. Byłam
zazdrosna, tak cholernie zazdrosna. Tak bardzo cierpiałam i tak bardzo chciałam
być na ich miejscu. Nie mogłam. Nie mogłam na własne życzenie. Tęskniłam z
każdym dniem coraz bardziej. Za Twoimi pocałunkami, za pieszczotami, za Twoim
uśmiechem. Serce dudniło mi w klatce piersiowej zawsze, gdy przychodziłeś po
małego. Twój uśmiech łamał mi żebra. Niestety nie patrzyłeś na mnie jak kiedyś.
W ogóle na mnie nie patrzyłeś.
I tak trwa to po dziś dzień. Dzisiaj
rozpoczynają się Święta. Ty masz kilka dni wolnego, jednak na pewno nie
spędzisz ich ani z naszym synkiem, ani tym bardziej ze mną. Ja nadal tęsknię.
Nadal potrzebuję Twoich silnych ramion. Nadal potrzebuję Twoich ust. Wciąż mam
nadzieję, że tak jak kiedyś będziesz gładził moją twarz, że będziesz patrzył mi
w oczy i mówił, że kochasz. Wciąż mam nadzieję, że powrócisz.
Stoję otulona blaskiem choinki.
Patrzę na pierwszą gwiazdkę, która właśnie pojawiła się za oknem. Wierzchem
dłoni ocieram łzę, która samotnie spływa mi po policzku. W pośpiechu, tak by
Mikołajek nie mógł jej zobaczyć.
Gdy ktoś puka do drzwi, pędzę jak
szalona, przepełniona nadzieją, ze zobaczę w nich Ciebie. Gdy wybiegam na
korytarz i widzę naszego synka, który ginie w Twoich ramionach, w gardle
pojawia się mi ogromna gula, która uniemożliwia wypowiedzenie choćby słowa, a
po policzkach spływają mi łzy wzruszenia. Gdy łamiemy się opłatkiem przy
wigilijnym stole, czuję, że ta magiczna moc opłatka złamała nasze twarde serca.
Kiedy po kolacji wspólnie układamy Mikołajka do snu, a on prosi Cię byś został
na noc nie protestujesz. Długo rozmawiamy, tak jak za dawnych czasów. Przy
lampce wina w końcu mamy okazję sobie wszystko wyjaśnić. Opowiedzieć o naszych
samotnościach, tęsknotach i tym bólu, który zadaliśmy sobie nawzajem. Dziś
Gwiazdka, noc cudów. Pierwszy się już wydarzył, gdyż jesteś tu Ty. Może wydarzy
się kolejny i zostaniesz tu na zawsze. Może już nigdy nie będę płakać z
samotności. Może… W końcu Święta to czas cudów, prawda, Zbyszku?
***
Witam Was Kochane :*
Zapraszam Was na
onepartówki, kilka siatkarskich opowiadań o tęsknocie ;) Będą pojawiać się
niestety nieregularnie.
Życzę Wam z okazji
Świąt samych cudów i spełnienia marzeń :***
Buziaki :***
Wszystkie kobiety po urodzeniu dziecka przechodzą chyba ciężkie chwile, bo wydaje im się, że przestają być atrakcyjne dla swoich mężczyzn. Zbyt mocno oddalają się od nich i ich zaniedbują wymiigując się od bliskości macierzyństwem. Coś takiego dla każdej powinno być przestrogą!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w oststnich słowach jest nadzieja, że Zbyszek dał jednak szansę temu związkowi!
Kobieta po urodzeniu dziecka, przeważnie czuje się nie atrakcyjna dla swojego faceta, ale niestety mężczyźni tego nie potrafią zrozumieć. Może magia tych Świąt zdziała cuda i Zbyszek wróci do swojej rodziny ;)
OdpowiedzUsuńTemat tęsknoty jest mi ostatnio cholernie bliski i kurcze bolało mnie tu serce tak jak bolało nasza bohaterkę. Czasami mam wrażenie że kobiety trzeba uświadomić że facet nie będzie walczył w nieskończoność, to nie bajka tu do upadłego nikt się nie poświeci kiedy przez "x" dni, tygodni a może miesięcy jest odtrącany. Zawsze kiedyś nastąpi moment i powie sobie stop. Zbyszek też tak zrobił, odszedł ale zawsze był blisko ze względu na Mikołaja i mam wrażenie ze tutaj ich syn może to jeszcze uratować, ale też oboje muszą się postarać inaczej nic z tego nie będzie
OdpowiedzUsuńsmutne. ale piękne. mam nadzieję, że kolejny cud się wydarzy... niecierpliwie czekam na kolejny onepart <3
OdpowiedzUsuńKurcze... To była jakaś magia. Taka, jaką są Święta.
OdpowiedzUsuńI weź tu człowieku chciej nie wierzyć w miłość, jak takie historie się czyta, gdy ludzie mimo lat potrafią chyba dać sobie drugą szansę i pozwolić sobie na szczęście przy osobie, którą kochają. Mój feminizm chyba zaczyna ginąć. :P
Pozdrawiam :*
Wszytsko realne i prawdziwe, będę ! <3
OdpowiedzUsuńciekawe opowiadanie i szczerze to jakoś tak miałam przez cały czas wrażenie, że to będzie Bartek ;p sama nie wiem czemu ;) myślę, że będę tu wpadała :) Całuję ;* ~Nadzieja
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do siebie, również na onepartówki w głównej mierze ;) nadziejabywazludnymkompanem.blogspot.com